12 lipca 2018

Żegnaj Jacku...

Jacek...

Nie znałem go może jakoś szczególnie dobrze. Rozmawialiśmy kilka razy przez telefon, pisaliśmy trochę na czacie. Nie przeszkodziło mi to jednak wyczuwać w nim bratnią duszę. Kochał bieganie w terenie tak jak ja, umiał fajnie mówić o górach... z pasją i zrozumieniem. Mieliśmy razem pobiec w niezwykle trudnym Piekle Czantorii.
Nie pobiegniemy... 

Często śmialiśmy się z siebie nawzajem nazywając "Szpotawymi Braćmi". Chodziło o to, że mamy nogi prostowane na tej samej beczce i niektóre zdjęcia z biegów skutecznie tego dowodziły. Chcieliśmy założyć nawet Towarzystwo Szpotawych Kolan.
Już nie założymy... 


Był wiernym kibicem Korony Kielce. Często zasiadał na trybunach, by dopingować swoją drużynę. Czasami psioczył na wyniki, nie był zadowolony z postawy piłkarzy, ale i tak wracał, by dawać im wsparcie. Nagadaliśmy się też o piłce. Zaraz startuje nasz liga.
Jacek nie zasiądzie jednak na trybunie... 


Najtrudniej pisać o nim w czasie przeszłym... ale nie mogę już inaczej. Tragiczny splot okoliczności spowodował, że Jacek odszedł od nas dwa dni temu.

Nie zapomnę Cię nigdy chłopie...

Biegnij po niebieskich graniach, a zaczekaj tam na mnie gdzieś. 
Musimy w końcu razem coś polatać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz