12 grudnia 2017

Wschód słońca na Czantorii

No i znowu się wyspałem. 4:30 a ja odśnieżam samochód pod blokiem. Super... Po chwili pojawia się zaspany Łukasz. Ruszamy żwawo. Droga do Ustronia mija szybko w oparach absurdalnych dyskusji. O 6:20 wysiadamy z auta u stóp Czantorii. Szykujemy się. Temperatura na poziomie 5 stopni poniżej zera. Wiemy jednak, że w partiach szczytowych będzie zimniej. Dojdzie też wiatr. Ruszamy stokiem narciarskim w kierunku stacji kolejki linowej.

Przed wschodem na stoku

Celem jest dotarcie na górę przed wschodem słońca, czyli około 7:30. Idziemy dość żwawo. Czołówki oświetlają nam drogę. Nawet bez nich jest dość jasno, bo księżyc panoszy się odważnie po nocnym niebie. Dolne partie stoku nie są ośnieżone, jednak gdzieniegdzie pojawia się lód. Trzeba uważać. Słyszymy szum. To armatki, które przygotowują stok do białego szaleństwa. Coraz więcej śniegu. Zaczynamy się zapadać. 

Pokonujemy najbardziej strome partie stoku

Trawersujemy zbocze. Czujemy się jak w śnieżnej kurniawie. Robi się coraz chłodniej. Widać budynki górnej stacji kolejki. Jest 7:15. Spokojnie dotrzemy na czas. Słychać wycie wiatru. Robi się niemiło...

Po wyjściu spod "ostrzału" śnieżnych armatek
Docieramy na górę. Szukamy schronienia. Duje mocno. Kryjemy się pod wiatą. Pijemy ciepłą herbatę, jemy kabanosy. Łukasz próbuje fotografować wschód słońca, jednak po szczytach przewalają się chmury i ciężko o dobre kadry. Po chwili popełniam wielki błąd. Daję się namówić na proteinowe ciasto mojego partnera. W efekcie dostaję piekielnego ataku kaszlu, bo okruszki dostały mi się do tchawicy. Masakra... Otruli mnie.

Ruszamy w stronę głównego szczytu. Wkoło piękna zima. Mnóstwo śniegu. Słońce przebija się przez ścianę lasu. Robi się przyjemniej, sielsko...

Zima na zboczach Czantorii

Nie zatrzymujemy się na długo pod wieżą. Celem na dzisiaj jest dojście na Małą Czantorię i powrót po swoich śladach. Chcę pokazać Łukaszowi fragment trasy "Piekła Czantorii", trudnego biegu, który odbywa się w listopadzie w masywie efektownie górującym nad Ustroniem. Teraz kolejne kilometry mijają szybko. Dużo z góry i po płaskim. Docieramy na przełęcz w okolicach Poniwca. Roztacza się stąd piękny widok na kotlinę i masyw Czantorii. 

Łukasz na Poniwcu

Odpoczywamy chwilę i  ruszamy dalej. Schodzimy na przełęcz pod Małą Czantorią i ruszamy na szczyt. Docieramy tam sprawnie i mój partner robi to, o czym zawsze marzył...

Na Małej Czantorii :)
 
Znów pojawiają się mocne podmuchy chłodnego wiatru. Ruszamy w drogę powrotną...

Na koniec krótki filmik z naszej wyrypy. :)


Dzięki Łukasz za świetną wyprawę! Liczę na kolejne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz