Profil trasy Piekła Czantorii |
Dopiero w lipcu nastąpił przełom. Poczułem się lepiej, zacząłem stosować dietę. Najpierw post przerywany (16/8), potem po prostu ograniczyłem kalorie. Efekt był bardzo dobry. Zszedłem do 85.5 kg i trzymam się tego kurczowo. Do tego dołożyłem sporo ruchu, powrót do biegania. Wydolność zaczęła się poprawiać. Po przebiegnięciu pierwszych od niepamiętnych czasów 10 km uwierzyłem, że wszystko jeszcze może się odmienić.
Przyjaciel przekonał mnie do treningów na niedużej górce przy ulicy Hagera w Zabrzu. Niby nic wielkiego, zegarek twierdzi, że ma około 20-22 m. Jednak regularny trening (przynajmniej raz w tygodniu) dał dobry efekt. Nigdy jeszcze nie wyprzedziłem tylu zawodników pod górę, jak w tym roku. Nawet na ostatnim podejściu do mety "połknąłem" z 15 osób. Bardzo mnie to ucieszyło.
Podejście do mety fot. Zabłąkany Aparat |
Nie wiedziałem, czego mogę oczekiwać od siebie po takich przygotowaniach. Nie katowałem się tym razem biegowo. Najdłuższym wybieganiem było 15 km, które przeprowadziłem dwa tygodnie przed startem. Więcej uwagi poświęciłem podejściom, przez co zbudowałem przyzwoitą siłę. Myślę, że było to dobre pociągnięcie. W sumie wszystko poszło dobrze, poza tym, że gdzieś w połowie dystansu poczułem nieprzyjemny ból prawej "czwórki" i od tej pory nie mogłem już szybko zbiegać. Ostatnie zejście nartostradą zajęło mi bardzo dużo czasu. Podejrzewam, że udało by mi się urwać przynajmniej kilkanaście minut. Bardzo wielu zawodników wyprzedzało mnie na stromo nachylonych stokach. Niektórych doganiałem na podejściach. Tak się to wszystko zabawnie tasowało.
Jeden ze stromych zbiegów po jesiennym zboczu fot. Magdalena Sedlak (Fotografia Bez Miary) |
Na metę dotarłem po 5 godzinach i 20 minutach walki. Spotkałem kilku starych znajomych, udowodniłem samemu sobie, że jeszcze jestem coś wart. Mimo ciężkich warunków byłem szczęśliwy, że mogę tam być. Tak jak już wspomniałem, kilka miesięcy temu nawet nie marzyłem, że będę w stanie znowu pokonać piekielną pętlę.
Wybiegam śmiało w przyszłość i chciałbym powrócić na 50 km Salamandra Ultra Trail na wiosnę 2022. W tym celu trzeba jednak więcej pobiegać. Czasu jest sporo, choć z drugiej strony... jeśli chcesz rozbawić Boga, to opowiedz mu o swoich planach. Na pewno będę próbował.
Mam nadzieję, że do zobaczenia na beskidzkim szlaku.
Mam nadzieję, że do zobaczenia na beskidzkim szlaku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz